Ponieważ poprzedniej nocy miałam głupi wypadek i bolało mnie kolano, zrobiła się nam Umbria poza planem, bo musieliśmy zmienić naszą listę 'do zobaczenia’.
Zamiast wędrować po okolicznych pagórkach, postanowiliśmy odwiedzić Narnię, miasto, które zainspirowało C.S. Lewisa do napisania „Opowieści z Narnii”.
Umbria poza planem i Ponte d’Augusto – ruiny, które wciąż robią wrażenie
Ale najpierw spędziliśmy trochę czasu, podziwiając Most Augusta (Ponte d’Augusto), a raczej to, co z niego pozostało. A zostało go całkiem sporo — stojącego i leżącego.

Most Augusta pochodzi z ok. 27 roku p.n.e. i przez wieki był przejezdny. Swoją drogą, zawsze przy oglądaniu starożytności zastanawia mnie, ile współczesnych budowli po ponad 2000 latach będzie przynajmniej w takim stanie jak ten most.
Most miał cztery przęsła, 30 m wysokości, 8 m szerokości i 130 m długości. Był jednym z największych mostów rzymskich, dlatego nawet ruiny robią wrażenie. Do tego most miał dwa chodniki, więc starożytni Narnianie (tzn. mieszkańcy terenów miasta, bo nie było takiej cywilizacji) mogli bez problemu przekraczać rzekę.
Most w dobrym stanie wytrzymał upływ czasu, ale trzęsienia ziemi i powodzie to już było za dużo — budowla zaczęła się zawalać.
Dzisiaj nad rzeką stoi pierwsze i największe przęsło, a reszta mostu w postaci wielgachnych brył leży na ziemi. Czułam się malutka, patrząc na wznoszący się nad rzeką łuk, i wcale niewiele większa, gdy stanęłam w pobliżu jednego kawałka na trawie. Ruiny, ale nie byle jakie — wciąż majestatyczne i budzące podziw dla kunsztu inżynieryjnego starożytnych budowniczych.
Wzdłuż rzeki Nera, nad którą wznoszą się resztki mostu, ciągnie się ścieżka rowerowo-piesza prowadząca do fontanny i klasztoru. Nie skusiliśmy się na oglądanie tych miejsc, bo wzywała nas Narni.
Narni – krótka historia miasta
Początkowo nazywane Nequinum, miasto zostało podbite przez Rzymian i przemianowane na Narni. Całe szczęście, bo inaczej tytuł książki Lewisa byłby trudniejszy do zapamiętania. Oczywiście miasto było atakowane, podbijane, odbijane, atakowane, podbijane i odbijane itp. przez kogo się tylko dało.
Po latach tych wątpliwych rozrywek w XVII wieku stało się częścią Państwa Kościelnego, aż zostało przyłączone do Włoch.
Co zobaczyć w Narni
Narni powitało nas piękną średniowieczną bramą Porta Ternana. W ogóle miasto jest dość bogate w średniowieczne zabytki, np. katedrę San Giovenale, kościół San Domenico (obecnie mieści bibliotekę i archiwum) czy romański kościół Santa Maria Impensole.

Na uważanym za jeden z najpiękniejszych placów w Umbrii Piazza dei Priori stoi przemianowany na ratusz Palazzo del Podestà. To bardzo ładny budynek ozdobiony marmurami.
Średniowieczne miasto i Narni Underground
Z głównej ulicy można dotrzeć do punktu widokowego (kieruj się znakami); idąc tam, miniesz dawny kompleks klasztorny San Domenico i kościół, które są częścią Narni Underground Experience. Pech chciał, że było Ferragosto i zwiedzający Narnię Włosi wykupili wszystkie bilety, więc nie mieliśmy okazji obejrzeć podziemnej części miasta. Nauczka na przyszłość — kiedy wiesz, że mogą być tłumy, wcześniej rezerwuj bilety.
Narni Underground to generalnie wizyta w tysiącletniej podziemnej części miasta. Myślę, że to może być interesujące, bo pod ziemią są akwedukty, cysterny na wodę, tunele i krypty. A z tych mniej przyjemnych rzeczy — sala tortur z czasów Inkwizycji, z celą z graffiti namalowanymi przez więźniów oczekujących na spalenie czy inne takie.
Zejście do podziemi czeka na następny raz, bo lubię Narni i mam w planach kolejną wizytę.
Rocca Albornoziana – twierdza na wzgórzu
Nie odwiedziliśmy również dominującej nad miastem twierdzy Albornoz (Rocca Albornoziana), mimo że wczłapaliśmy się pod górkę. Można też dojechać samochodem, ale my wybraliśmy wersję „o matko, daleko jeszcze?”. Twierdza z XIV w. została niedawno odrestaurowana; bilet wstępu kosztuje 10 euro. W środku zamku, poza murami, znajduje się wystawa sztuki nowoczesnej, więc niezainteresowani nie weszliśmy do środka.
I to jest moim zdaniem problem wielu włoskich zamków — wdrapiesz się do zamku, a tam czekają na ciebie gołe mury bez żadnej interesującej wystawy albo… sztuka współczesna.
Geograficzny środek Włoch i Ponte Cardona
Nieco rozczarowani postanowiliśmy zobaczyć geograficzny środek Włoch przy Ponte Cardona. I przy okazji sam most, czyli ponte.
Jeśli wybierzesz się samochodem, zwracaj uwagę na znaki drogowe i kieruj się nimi. Nie polegaj na GPS-ie, bo nam pokazał drogę dookoła; przejechaliśmy kawałek, a potem wróciliśmy i zdaliśmy się na znaki. Można również dojść do środka Włoch na piechotę — trasa Sentiero della Formina (ok. 3 km) zaczyna się tuż za murami Narni.
Spacer do środka Półwyspu Apenińskiego
Samochód zaparkowaliśmy przy wejściu na leśną ścieżkę — płaską i bardzo łatwą. To po prostu spacer w lesie wygodną, ubitą drogą prowadzącą do czegoś w rodzaju… pogańskiego, a może tybetańskiego ołtarzyka? Tak mi się skojarzyło.
Geograficzny środek Włoch trudno przeoczyć, bo jest tam most i mały betonowy filar obsypany drobniakami; na górze „pniaka” widać mały słupek wskazujący, że to środek. Rosnące nad nim drzewo ozdobione jest dużą tablicą informującą, że jeśli dotkniesz metalowego pręcika, spłynie na ciebie szczęście i zdrowie. Tablica obwieszona jest karteczkami z życzeniami, serduszkami, koralikami itp. Naprawdę wygląda to trochę jak miejsce kultu/modłów.

Nie sprawdziłam, czy macanie środka Italii działa, ale para, która dotarła do tego miejsca po nas, przylepiła się do pręta na dobre kilka minut. Może byli nieszczęśliwi, a w sumie to tańsza opcja niż wizyta u terapeuty.
Na lewo, na kolejnym drzewie, wisi tabliczka informująca, że to tu stoisz w samym centrum Półwyspu Apenińskiego, a zaraz obok znajduje się starożytny i całkiem malowniczy Ponte Cardona.
Czy warto się tam wybrać? To zależy — jeżeli spodziewasz się jakiegoś nadzwyczajnego widoku, to go nie znajdziesz. Gdyby nie ołtarzyk, byłoby to po prostu kolejne miejsce. Może poczujesz coś niezwykłego — fajnie, bo to środek państwa i może wierzysz w terapeutyczną moc takich miejsc, ale generalnie wygląda ono jak tysiące innych: ot, drzewa i stary most.
Natomiast jeżeli chcesz „zastrzelić” swoich znajomych — to jak najbardziej. Gdy oni będą się przerzucać wrażeniami z Rzymu czy Florencji, ty nonszalancko zapytasz: „A dotknęliście samego środka Włoch?”.
Papigno – małe borgo i codzienne życie
Późnym popołudniem wróciliśmy do Papigno i postanowiliśmy je obejrzeć, bo czasem gdzieś nocujemy i nie zwiedzamy miejsca, w którym się zatrzymaliśmy. Tym razem było inaczej.
Papigno historycznie odgrywało ważną rolę, bo jego strategiczne położenie zapewniało kontrolę nad dwoma ważnymi szlakami systemu drogowego. Tym bardzo ładnym zdaniem chciałam podkreślić, że współcześnie Papigno to doskonała baza wypadowa do zwiedzania okolicznych miejscowości — wszędzie jest blisko.
Kolejne ładne zdanie: Papigno zostało zakupione przez gminę Terni od rodu Arroni w XIII w.; obecny wygląd borgo zawdzięcza głównie XIX-wiecznym budynkom, z których część należała do zamożnych rodzin.

To tyle faktów, teraz czas na moje wrażenia. Papigno jest bardzo małe; jest jeden bar (przynajmniej jeden widzieliśmy), gdzie od rana do wieczora toczy się życie towarzyskie. Drugie miejsce spotkań znajduje się przy bramie, przy wejściu do borgo. To z kolei jest okupowane przez klub bardzo starszych panów, którzy ignorują stojące tam kamienne ławki i przynoszą własne krzesła. Sadowią się na nich wygodnie i przez następne kilka godzin (z przerwą na obiad), wygrzewając się w słońcu, plotkują/dyskutują, obserwując nielicznych przechodniów i przejeżdżające od czasu do czasu samochody.
Robiło się ciemno, ale i tak borgo jest przyjemne — wąskie uliczki, stare domy i przytulne zakątki to coś, co lubię. A ponieważ Papigno nie jest turystyczne, byliśmy swego rodzaju sensacją; miejscowi patrzyli na nas z nieukrywaną ciekawością. Obcy zazwyczaj do borgo nie zaglądają, więc niektóre drzwi domów były szeroko otwarte, a przed nimi kręciły się psy. Jedne z nich nas obszczekały, właściciele wybiegali, żeby zobaczyć, co się dzieje, przepraszając i tłumacząc (patrząc tylko na mnie), że na ogół nikt tędy nie przechodzi, dlatego ich psy na wszelki wypadek postanowiły poszczekać.
Czy warto odwiedzić Narni i Papigno
Na ogół irytuje mnie, gdy Włosi się na mnie gapią (i robią to tak nachalnie, że czasami mam ochotę zapytac 'czego?’), ale z drugiej strony, jeśli naprawdę chcesz zobaczyć autentyczne Włochy, powinieneś odwiedzić miejsca, w których turyści (zwłaszcza obcokrajowcy) nadal są uważani za atrakcję. Więc jeśli zapytasz mnie, co zobaczyć w Umbrii, to powiedziałabym, że miejsca takie jak Papigno i Narni naprawdę warte są odwiedzenia.
Następnego dnia postanowiliśmy spędzić trochę czasu nad wodą. Nadszedł czas na wodospad.









